Rozglądaliście się nie raz pewnie w kościołach i oglądaliście zdobienia, które spływają ze ścian? Dosłownie spływają. Zastanawiam się gdzie w tym wszystkim ascetyzm, jaki powinien towarzyszyć religii tej, lub tamtej.
Nie mieliście może tak, że nie mogliście się skupić w takim miejscu, ponieważ wasze zmysły podobnie jak ściany zalane były „złotem” i przytłoczone bogactwem?
Czy myślom i modlitwom składanym bogu temu czy tamtemu, nie powinna towarzyszyć skromność? Bodajże dlatego, żeby wierny mógł się łatwiej odnaleźć.
To dziwne, kiedy kościół uczy jednego, a robi drugie. A może złocenia i szaty duchownych mają na celu wprowadzenie tylko lęku i dostojności wśród wiernych? Bo na co to nam i im potrzebne? Aż boję się pomyśleć, na co im…
Smutek i grobowy nastrój wysłanników Boga okraszony złoceniami, którymi zalane są budynki kościelne, wzbudzają we mnie niepokój. Dokąd ten świat zmierza? Czy faktycznie w kierunkach, które wytyczają religie? Mówienie pacierza na oślep, bez zastanowienia – bo jak zaczynasz się zastanawiać nad tym co mówisz, to się możesz pomylić i wypadniesz ze „szlaku wiernych i najwierniejszych”.
A może kościół potrzebuje zmian?
A może religią są jedynie wartości, które powinny z nas wypływać, tak samo jak te złocenia ze ścian…. A kościół to jedynie instytucja państwowa jak każda inna z urzędnikami obnoszącymi się swoim bogactwem?