Adam Fedorowicz. Miałam przyjemność jakiś czas temu przeprowadzić z nim wywiad. Cały czas jestem pod wrażeniem jego skromności, normalności i braku „noszenia się”. Wiecie pewnie o czym piszę. A takich „fotografików” jest sporo. Od czasu do czasu powinni zjeść „snikersa”, tak mówi mój znajomy:), bo strasznie gwiazdorzą.
No właśnie. Ja chylę głowę przed ludźmi, którzy mają talent i do tego faktycznie są ludźmi i o tym nie zapominają. Mam dość obłudy i wyniosłości artystycznych dusz, które ulatują…zanim jeszcze coś zrobią. A warto pamiętać, że kiepsko skonstruowane skrzydła, których konstrukcja oparta jest przede wszystkim na samouwielbieniu ich konstruktora, runą czy prędzej, czy później.
Ale do rzeczy.
Adam Fedorowicz, nie przestaje mnie zadziwiać. Jego projekty, tworzone w cichej atmosferze, nie nadmuchanej scenerii, minimalistycznym klimacie, całkowicie trafiają do mnie. Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, ale muszę przyznać, że jego fotografie są intrygujące, nowoczesne, z duszą, z sercem… Chętnie umieściłabym je na ścianie. Wpisują się w moją estetykę. Teraz już wiem, dlaczego lubię z Adamem współpracować.
Zachęcam do zakupienia albumu jego autorstwa. Książka zawiera 170 zdjęć, format 18x18cm, twarda oprawa. Zdjęcia pochodzą z całego Bornholmu, min. Østerlars, Hammershus, Rønne, Hasle, Gudhjem i Nexø. A oto ich przedsmak.
Zaglądajcie do mnie, niebawem porozmawiam z Adamem i zapytam dlaczego Bornholm?