„Złe wychowanie” Almodovara to złe namiętności, złe uczucia, złe intencje. To dla niektórych homoseksualne kino noir. Niektórzy twierdzą, że jest to film o mężczyznach, którzy funkcjonują trochę na krawędzi, niespecjalnie przejmując się konsekwencjami swoich działań i opiniami otoczenia.
Almodovar posiłkując się kinem noir stworzył pesymistyczną mieszankę thrillera i dramatu zamykając to wszystko w swojej własnej stylistyce. Film jest więc poetycki i brutalny zarazem. Genialny i smutny. Pozornie pozbawiony nadziei.
Są to trzy historie porozrzucane w czasie, ale także trzy historie przetwarzane raz przez literaturę, raz przez kino, a raz przez tak zwaną “rzeczywistość”.
Reżyser w “Złym wychowaniu” pokazuje pewną zależność między homoseksualizmem i płcią. Film trochę pesymistyczny i odpychający, porażająco gorzki w swej wymowie, ale w środku wręcz tętniący emocjami. Jest zaskakująco poważny i wyciszony. Perfekcyjny w formie, odważny w obrazie i wyraźny w wymowie.
Część rozgrywająca się w latach 60. jest raczej swoistym wspomnieniem i mitologizacją czasów dzieciństwa. Stąd nie ma tutaj jednoznacznej oceny postępowania księży wychowawców. Retrospekcja wszak ma to do siebie, że pewne rzeczy łagodzi, a o innych zapomina. Samo zjawisko molestowania dzieci przez duchownych jest już w swej istocie negatywne. Film jednak nie atakuje Kościoła.
Narracja “Złego wychowania” to głęboko przemyślany i idealnie zaprojektowany ekranowy majstersztyk formy. Stopień dopracowania całości i narracja geniuszu są porównywalne do Lyncha.