Wiem, że modne jest podpieranie się nazwiskami innych. Sam Walrhol miał taki sposób na budowanie swojej marki, swojego wizerunku. Staje się to nagminne do tego stopnia, że ludzie, którzy opierają się nazwiskiem innych, chcą je zdominować, zawłaszczyć… W tym wszystkim najbardziej niesprawiedliwe jest to, że osoba zmarła nie jest w stanie podjąć dyskusji, wyrazić zgody… Szkoda, że zamiast o talencie Jerzego Kosińskiego najwięcej rozmawia się o jego „miłości” z Urszulą Dudziak.
Ten pisarz odegrał w moim życiu ważną rolę… W liceum przeczytałam jego książki, dziś też chętnie sięgam po jego literaturę. Szkoda, że nikt nie wspomina o tym, że w polskiej prasie Kosiński miał niezła nagonkę, że psychicznie ciężko mu było to znieść. Kosiński, musiał opuścić Polskę po to by TAM rozpocząć karierę. W USA nazwisko Kosiński coś znaczyło, może właśnie dlatego w Polsce było to takie trudne do zniesienia.
W maju 1991 roku Kosiński jednego dnia jest na przyjęciu, tryska humorem, opowiadając o swoich planach, bawi towarzystwo jak zawsze… Wraca do domu w nocy. Rano jego żona Kiki znajduje jego w łazience z plastikową torbą na głowie. Zrealizował samobójczy plan w 100%. A mianowicie: alkohol, tabletki i plastikowa torba, żeby w razie czego nie pozostać „warzywem”… Cierpiał na chorobę serca czemu towarzyszył kryzys twórczy. Świadomość tego, że nie napisze nic lepszego od “Malowanego ptaka” i “Wystarczy Bić”, posunęła go do osiągniecia ostatecznej wolności…
Dlaczego?
Za to, że żył prawdziwie i opowiadał prawdziwie, a to spotykało się z agresją i krytyką od osób, które powinny go wspierać? Nie umiał znieść zdrady… Ponieważ zdradził go talent i zdrowie… Dotknął go schyłek talentu… podobnie jak Ernesta Hemingwaya… Czy upomniało, się o niego dzieciństwo i wojna, którą oszukał, przeżywając i dając temu świadectwo, stając się depozytariuszem prawdy, jaką chciał przekazać innym.
O Kosińskim mówili, że był takim mitomanem, że dla ratowania swojego mitu, podarował swoje życie…