Jestem myślicielem. Zastanawiam się nad wieloma rzeczami. W zasadzie nie musiałabym. Patrząc na ogół społeczeństwa, powinnam skupić się na swoich bliskich, ewentualnie znajomych, pracy i codziennym życiu. Trudno się dziwić, że tak właśnie żyje większość z nas.
Ja czuję jednak, że powinnam zabrać głos w niektórych kwestiach. Choć w tym momencie znalazłby się malkontent, który stwierdziłby po co? Lub wrzuciłby mi “do ogródka” tekst – co blondynka ma do powiedzenia? A ja czuję, że mam.
Nie godząc się z niektórymi sprawami, tematami, projektami, będę się odzywać. Rozmawiałam ostatnio z bardzo ciekawą osobą, z którą poruszyłyśmy temat naszych rodaków rozrzuconych po całym świecie. Chodzi szczególnie o tych, którzy osiągnęli albo osiągną jeszcze coś spektakularnego. A jak wiecie jest ich sporo, szczególnie poza granicami naszego kraju…I dobrze i szkoda.
Dobrze, dlatego, że rozsławiają nasz naród przyćmiewając niesławę Polaka “w klapkach, białych skarpetach z piwem w ręku”. Z drugiej strony jednak szkoda, ponieważ sporo interesujących, mądrych i odkrywczych ludzi opuszczając nasz kraj, pozostawili lukę, którą z trudnością wypełniamy.
Temat do mnie powrócił, kiedy słyszałam rozmowę z Władysławem Kozakiewiczem o jego “geście” i wyjeździe z Polski, a w zasadzie o tym, że do naszego kraju nie mógł powrócić. Fakt, że były to czasy kiedy jeszcze Związek Radziecki istniał, a my byliśmy ukryci za żelazną kurtyną, która przysłoniła nam cały widok na świat, jednak co fakt to fakt. Wielu ludzi nie dało się zdominować przez wszechobecny absurd. Znienawidzeni przez system “spekulanci” dziś okazali się bohaterami “czarnego rynku” bądź antykomunistycznego podziemia.
To właśnie “spekulanci” byli zmuszani do opuszczenia Polski, i to właśnie oni za granicą robili kariery. W tamtym czasie byli “myślący inaczej”, dziś okazuje się, że był to kwiat naszego społeczeństwa.
Alan Watts (1915 – 1973)