Brakuje mi słońca. Brakuje mi radości. Gdzie jej szukać? Wiem, wiem w codzienności. Każdy miły gest i detal powinien przynosić mi radość, a tak dziś nie jest. No i powinnam cieszyć się ze zdrowia, które nie jest najgorsze. No i cieszę się.
Ale kiedy czujesz, że już nic nie czujesz?
Brakuje bodźców. A wręcz zdarzają się sytuacje, które ciągną w dół. Staram się i szukam jakiegoś rozwiązania. Wczoraj obejrzałam lekki film Woodego Allena “Nieracjonalny mężczyzna”. Nastawiłam się na rozrywkę i też tak było, choć film “Wszystko gra” był dużo lepszy, ale nie narzekam odprężyłam się. Miałam też lekki kłopot z doborem lektury. Skończyłam Dzienniki Kafki, no nie była to najłatwiejsza lektura.. Czułam lęk pisarza przed śmiercią, żal itd… Wcześniej czytałam Dzienniki Mrożka, ten zupełnie nie emanował radością. Dwie dość przytłaczające, ale bardzo dobre lektury. Teraz dla odmiany czytam “Żart” Kundery. Przypomniałam sobie nie tak dawno, ekranizację jego książki, “Nieznośna lekkość bytu”. I zachciało mi się jego więcej.. Przeczytałam “Walc pożegnalny”. Dobrze się czytało.
Staram się zatapiać w lekturach, w filmach. Ale niestety stronię od ludzi. Coraz większy kłopot sprawia mi czerpanie radości z kontaktu z nimi. Moja samotność jest tak bardzo pociągająca, że często jej ulegam, a nawet bardzo często. Ale od czasu do czasu potrzebne są bodźce, żeby żyć, żeby chciało się żyć. Coś kombinuję, coś wymyślam…trochę z marnymi skutkami, ale zawsze. Ale kiedy przyjdzie słońce, będzie dużo lepiej, wiem o tym. Jestem chodzącym barometrem. Wiem jednak, że jedno się nie zmieni.. Moja samotność będzie istnieć i wygrzewać się w słońcu.