Miłość przyćmiewa funkcjonowanie

(…)Do­piero późną nocą, przy szczel­nie zasłoniętych ok­nach gry­ziemy z bólu ręce, umiera­my z miłości(…)

Miłość wyczerpuje i przyćmiewa codzienne funkcjonowanie. A gdyby tak zamienić miłość na przyjaźń? Czy czasami miłość nie jest toksycznym uczuciem, które chwilowo wydaje się nam piękne? Bo robi się gorąco, bo czujemy, że kwitniemy razem ze swoimi emocjami. Do chwili, kiedy nie stajemy przed przeszkodą, która uniemożliwia nam wcześniejsze pozytywne odczucia. Zaczynamy czuć się osaczeni, głowa nasza nie funkcjonuje tak, jakbyśmy chcieli, nie możemy się skupić. Jesteśmy pogrążeni w projekcjach myślowych o tym, co w danej chwili robi osoba, na której nam mocno zależy…

A gdybyśmy przy wyborze bliskiej osoby kierowali się sympatią i przyjaźnią, dzięki czemu emocje byłyby zdrowe i przyjemne? Nie byłoby szaleństwa. Jednak właśnie to utrzymywałoby nas przy normalności. Bo nic nie ma gorszego jak być chorym z miłości i karmić się codziennie tymi uczuciami. Do tego dochodzi chorobliwa zazdrość, co wypacza wszystko.

Ludzie się męczą…

Do wszystkiego jednak trzeba dojrzeć. Przede wszystkim do tego, żeby sobie zdać sprawę z tego, że związek dobrze budować na przyjaźni, a nie na szaleńczej miłości. To czy prędzej czy później, kończy się nie tak jakbyśmy chcieli….

A najgorsze jest, że….

Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca. Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć..i wykańcza dalej…

Tagi: