Oglądałam w sobotę premierowy program Hala Odlotów na TVP Kultura. Tematem była literatura erotyczna… Chcąc nie chcąc, znajduje się w takim gatunku. Nawet moja książka była eksponowana wśród pozostałych… I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że jak zawsze promuje się literaturę zagraniczną… Nie rozumiem polskiej kultury… W programie mówiło się o tym, że u nas literatura przesiąknięta seksualnością jakby nie była popularna, tak jakbyśmy się od niej odcinali… Nie stawiałabym tak radykalnych wniosków. Jak możemy się interesować literaturą erotyczną, skoro nigdzie się o tym nie pisze, nie wspomina? Jestem przekonana, że jest grupa ludzi w Polsce, która chętnie sięga po taki gatunek, i sądzę, że chętnie sięgnęliby po literaturę polską, ale trochę o niej cicho…
Czy mamy kompleksy? Czy nasz kraj zawsze będzie leżał na kolanach przed literaturą zagraniczną? Bo jak już „50 twarzy Greya” osiągnęło status bestselleru, to tylko o tej książce się mówi… Ah… jasne, jest to swoistego rodzaju fenomen, bo przecież dobrze jest teraz przeczytać książkę, przy której nie trzeba myśleć… Ale jak rodzi się fenomen? Proste, reklama dźwigną handlu. Później idzie się na oślep za tłumem, z ciekawości, chcąc być „na czasie”… i umieć w razie czego odnaleźć się w „modnym towarzystwie”. Szkoda…
Fot: Nobuyoshi Araki, Mecuro B Cotto