Zygmunt Freud mówił, że nasze namiętności często stają się naszym nieszczęściem. Bez namiętności nie byłoby jednak tak pięknie, ekscytująco i dziko. Niestety kultura w jakiej żyjemy jest źródłem cierpień, ponieważ ogranicza nasze potrzeby, wyznacza ramy zachowania i myślenia. Żyjemy często za fasadą, która ułatwia nam tłumić nasze prawdziwe emocje, które czasami niespodziewanie wylewają się z nas.
Nieszczęście spadło na pięćdziesięcioletniego Stephena Fleming’a, który będąc sekretarzem stanu, pewnego dnia na przyjęciu poznaje piękną Anne – dziewczynę swojego syna Martina. Wkrótce kobieta zostaje jego kochanką, nie chce jednak zrezygnować ze związku z Martinem. Spotyka się z dwoma mężczyznami jednocześnie. Mówię o filmie pt. „Skaza” brytyjsko-francusko-niemieckim dramacie erotycznym w reżyserii Louisa Malle’a.
To film o mężczyźnie, który nie potrafi zapanować nad uczuciem, które zmienia całkowicie życie całej trójki.
Mężczyzna cierpli z powodu swojego ciała i jego biologizmu oraz tego co determinuje obsesję żądzy, samczą chuć, ogromną chęć zaspokojenia popędu oraz z powodu świata zewnętrznego.
Ten namiętny związek jest trzymany w tajemnicy nie tylko dlatego, iż w świetle społecznego gorsetu byłby trudny do zaakceptowania, co byłoby okupione w pewnym stopniu cierpieniem, ale Anna utraciłaby w ten sposób Martina, z którym jest tak mocno związana. Paradoksalnie ich relacja zawiera w sobie dużą dozę wolności (pomimo, że Martin nie jest tego świadomy), której tak bardzo potrzebuje kobieta. W tym miejscu Anna staje się także dwulicowa, z jednej strony wrażliwa i wyrozumiała, z drugiej to żądny seksu wamp.
I to tyle…nie będę więcej zdradzać. Powiem jedno, film może uzmysłowić jak wielką cenę można zapłacić za niedozwoloną namiętność.