Współczuję osobom, którym udało się napisać tzw. bestseller i uwierzyli w to…

„Placebo” to nie jest książka łatwa – porusza trudną tematykę zmagań pacjentki szpitala psychiatrycznego. Z Elizą porozmawiałyśmy o jej powieści, o procesie twórczym i inspiracjach. Zapraszamy do poznania autorki – Kulturantki.pl 

Do jakiej grupy czytelników chciałabyś trafić najbardziej?

Kiedy piszesz książkę nie myślisz do jakiej grupy chcesz trafić. Nie lubię szufladkować nikogo i niczego. Generalnie buntuje się coś wtedy we mnie. Sama nie lubię, kiedy ktoś mnie klasyfikuje, staram się walczyć ze stereotypami bo są często krzywdzące. Mogłabym powiedzieć, że „Placebo” kieruję do ludzi ambitnych, ale kto z nas nie ma ambicji? Wiem, że nie jest to łatwa lektura. Pozornie treść, którą spisałam na kartkach „Placebo”, dotyczyć może każdego z osobna. Bardzo zależy mi na tym, żeby tego typu książki znalazły swoje miejsce na rynku polskim. Generalnie mówi się, że moje powieści do najłatwiejszych nie należą, ale ja lubię podobną literaturę. Zawsze staram się podnosić sobie poprzeczkę. Lubię łamigłówki :). Myślę jednak, że „Placebo” znajdzie swoich odbiorców. Nawet gdyby było ich tylko kilku, to warto było napisać taką książkę. Zawsze lubiłam iść pod prąd. Myślę, że wychodzi mi to zupełnie naturalnie…

Poruszana tematyka w „Placebo” jest dosyć trudna, dlaczego właśnie ona? Czy masz jakieś własne doświadczenia w tym zakresie?

Pozornie dość trudna i kontrowersyjna historia, którą zawarłam w „Placebo”, dotyczyć może nas wszystkich. Nie ma chyba osoby, która w swoim życiu nie znalazła się na zakręcie. Nasza egzystencja często przypomina walkę. Każdego dnia, kiedy opuszczamy mieszkanie nie wiemy, co dzień przyniesie. I nie chodzi o złe historie, choć te wywierają na nas największe piętno. Mam nadzieję, że „Placebo” będzie stanowić dla czytelnika pewnego rodzaju oczyszczenie, będzie wytyczać drogi i dawać wskazówki. Podobnie było przy „Nieporządnej?” i „Sinicuik”.

Zależy mi bardzo, żeby moje książki były o czymś. Żeby czytelnik do nich powracał, żeby podkreślał ołówkiem zdania, które później wielokrotnie będzie czytał. Ja tak robię z ważnymi dla mnie książkami. Nie chcę, żeby moje powieści po przeczytaniu, zapomniane stały na tyle półki.

Skupiłam się na szpitalu, ponieważ to pozornie odległe dla nas miejsce, może z dnia na dzień stać się naszą rzeczywistością. Istnieje cienka granica pomiędzy tym co teraz, a tym co później. Przed każdym człowiekiem jest dużo trudnych chwil i nawet gdybyśmy kolorowali rzeczywistość, to niestety czy tego chcemy czy nie one do nas przyjdą. Ja chyba chcę swoimi książkami podkreślić fakt, że nawet jak jest nam bardzo trudno, nawet kiedy czujemy, że już nie spotka nas nic dobrego, a życie połamało nas na milion drobnych kawałków, zawsze jest nadzieja i droga do szczęścia i oczyszczenia. Poprzez ból głównej bohaterki, poprzez jej lęki chcę przekazać, że pozornie sytuacje bez wyjścia, dają nam siłę do walki. Znam ten stan kiedy ciało i dusza odmawia posłuszeństwa. Ale kto z nas nie zna? Trauma jest wpisana w nasze życie np. śmierć kogoś bliskiego, wszystko jednak zależy od nas, jak ją przeżyjemy – „Placebo” niejako może w tym pomóc.

Czy masz swój pisarski azyl, w którym lubisz tworzyć?

Cały czas dojrzewam do zawodu pisarza. Uczę się. Bo według mnie każda osoba pisząca z dnia na dzień, może pisać coraz lepiej. Współczuję osobom, którym udało się napisać tzw. bestseller i uwierzyli w to. Dla mnie wiek robi swoje. Śmieje się zawsze, że pisarz to jeden z tych zawodów, w którym nie trzeba być pięknym i młodym. Według mnie osoba starsza wzbudza większe zaufanie. Wiemy, że zna życie i jest w stanie przekazać nam wartościowe rady. Dlatego ja cały czas odnajduję siebie i szukam miejsca, w którym poczuję to coś. Kiedyś przeczytałam, że prawdziwa literatura, to ta którą pisze się z przyśpieszonym biciem serca. Dlatego trudno mi sobie siebie wyobrazić, że ubieram swój ulubiony strój pisarki, zaparzam zieloną herbatę i zakładam bambosze, w których czuję się już osobą gotową do pisania. Następnie tworzę konstrukcję książki i rozpisuję drzewo genealogiczne. Mi się to jakoś nie składa w całość. Wiem co powiedzą teraz złośliwi, że śmierdzi to grafomanią. Trudno. Ja mam zupełnie inaczej. Siadam i wypełniam treścią kartki. A bohaterowie sami do mnie przychodzą. Być może dojrzeję do tego i napiszę kiedyś taką książkę według schematu, choć boję się że mi to nie grozi. Bo sama myśl o tym, powoduje u mnie drżenie. Teraz faktycznie zbieram materiał do mojej czwartej książki. Chcę skupić się na życiu bohaterów za „żelazna kurtyną”. Fascynuje mnie psychika ludzi w tamtych czasach, może dlatego, że jest tak odległa i różna od tej, którą przynajmniej część społeczeństwa teraz uzewnętrznia. Wartości zanikają i idą do lamusa. Szkoda.

Skąd wzięła się inspiracja do napisania tej książki? Czy coś zaintrygowało Cię z codziennego życia i postanowiłaś o tym napisać?

Choć nie jestem (wbrew pozorom) osobą towarzyską lubię słuchać innych. Lubię komuś coś podpowiedzieć. Mam w sobie dużo optymizmu – choć wiem, że po przeczytaniu „Placebo” można w to powątpiewać. Osoby, które mnie znają, mogą to potwierdzić. Chętnie dzielę się zasłyszanymi historiami i moimi doświadczeniami. Jestem obserwatorem. Interesuje mnie ludzka psychika, i choć nie jestem z zawodu psychologiem lubię się w niego bawić. Czasami wydaje mi się, że dobra obserwacja sprzyja kreowaniu historii, która wzbogacona o „głębię” może dać interesujące efekty. Dlatego, kiedy ktoś zapytał mnie czy poprzez swoje książki oczyszczam się. Powiedziałam. Nie, ja tylko opisuję rzeczywistość, a że taka jest, to już zasługa nas wszystkich.

placebo-blog

Którego z bohaterów swojej książki lubisz najbardziej i za co?

Lubię swoja główną bohaterkę, bo jest cały czas sobą. Nie ulega stereotypom, zasadom, nie szufladkuje ludzi. Mało tego, uważa że każdy jest trochę „wariatem”. Mówi się, że wszyscy jesteśmy wariatami tylko niezdiagnozowanymi. Jest coś w tym. Moja bohaterka walczy wewnętrznie ze swoimi słabościami, przez co dodaje otuchy czytelnikowi, który zmaga się  np. z rakiem duszy, ale nie tylko, który np. nie może poradzić sobie z natłokiem obowiązków, z codziennym życiem. Przypomina o ważnych dla nas sprawach, odtwarza nam zakurzone już wartości. Pomaga nam uporządkować swoje wnętrze.

Ile trwały przygotowania do wydania całości, czy zmagałaś się z jakimiś trudnościami?

Samo pisanie to dla mnie dość trudny temat. Nawet teraz kiedy czytam fragmenty mojej książki (choć bardzo tego nie lubię ☺) mam przyśpieszone tętno. Wiem jak płynna jest granica pomiędzy pozornym zdrowiem, a jego utratą. Szczególnie ciężka odmiana raka, jaką jest rak duszy, zżera teraz dużą część społeczeństwa. To temat dość emocjonujący dla mnie. Niejednokrotnie po napisaniu fragmentu, czułam się jak wyciśnięta cytryna. Jak już mówiłam to nie jest tak, że wyrzucam z siebie emocje, które zjadają mnie od środka, bo powinnam poczuć ulgę. Ja mam zupełnie odwrotnie, kiedy piszę o tych bardzo trudnych zjawiskach, czuję bezwład. Ale to mnie napędza do dalszego działania. Kiedyś śmiałam się mówiąc, że zależy mi na tym, żeby pomagać innym. Znalazłam właśnie taki rodzaj pomocy. Jeżeli ktoś z niej skorzysta, będę czuła się spełniona.

Powiedz, dlaczego Twoim zdaniem ta książka jest wyjątkowa?

Trudno mówić o czymś, co się samemu stworzyło, że jest wyjątkowe. Lepiej kiedy powiedzą to inni, o ile będzie ku temu powód :)) Wiem jednak, że dzisiejsze czasy są szalone. Na tyle szalone, że czasami sami zapominamy jak się nazywamy, dlatego w „Placebo” nie ma imion. Bo czy są istotne, żeby przekazać treść? Czy życie to nie powtarzający się proces, który przeżywamy z pokolenia na pokolenie, popełniając te same błędy? Cieszymy się z tych samych rzeczy, ranią nas podobnie inni, przeżywamy podobne stany. A „Placebo” mówi DOŚĆ. Zatrzymaj się. Mówi też o tym, że kiedy czujemy się wyjałowieni z emocji, kiedy opadamy z sił i żyjemy jak cyborgi, a nasze umysły odmawiając posłuszeństwa nasiąknięte lękiem krzyczą. „Placebo” mówi nie martw się, to stan do opanowania. Nie bój się, nie jesteś sam lub sama. Wszyscy jesteśmy wariatami. Nawet jeżeli z pozoru jest inaczej. Każdy człowiek ma słabości. Każdy popada czasami w czarną otchłań bólu… Po to, żeby później ponownie wzbić się w górę. Właśnie dlatego warto przeczytać „Placebo”.

źródło: Kulturantki.pl 

Eliza_Chojnacka

fot. Adam Fedorowicz