Szaleństwo i geniusz

Zaczęłam pisać trzecią książkę. Okazuje się, że cały czas mam coś do napisania. Czasami jestem zaskoczona skąd się to wszystko bierze. Czy jest tak jak pisze w książce, którą czytam w tej chwili, Murakami? Czy to talent literacki? Sama nie wiem…

Czasami myślę, że coś w tym musi być, a czasami…To ta sinusoida, o której każdy pewnie wie. Raz na wozie, raz pod wozem. Tylko dlaczego pod wozem zaczyna sprawiać mi radość. Okazuje się, że pod wozem zbiera się siły, na to by brylować w pełnej krasie u góry. Rzekłabym, że dobrze jest korzystać z chwil na przysłowiowym dole, bo wtedy przestajemy od siebie wymagać. To tak jakbyśmy byli na ciągłym kacu lub w trakcie anginy. Te błogie nastroje nicnierobienia, zamiast depresji, dobrze przerodzić w chwile lekkości i wyrozumiałości. Patrzenie w sufit ma swoje pozytywy. Nie trzeba nawet ruszać oczami, nie trzeba spoglądać na boki.

Skąd tyle zamroczenia w moich książkach? Sama nie wiem. Sinicuik wysłany do wydawnictw. Czekam. Nie wiem, co z tego będzie, ale sądzę, że treść się obroni. No chyba, że jest zbyt ostra, a na to już nic nie poradzę. Ostre jest życie, to książki też są ostre. Przekładanie rzeczywistości na papier okazuje się dość trudne, bo treść wychodzi czarna i gorąca jak lawa. Ale to już nie moja wina. Jest jak jest. Ja widzę to w taki sposób. Nawet różowe okulary, kolorują jedynie to co ciemne i złe. Być może ten zewnętrzny optymizm, zakrywa otwór z bulgocząca smołą.