Miłam kilka dni, żeby zastanowić się nad tym, dlaczego akurat na Festiwalu Miedzianka (MiedziankaFest) czułam się tak wyjątkowo. Organizowanych jest wiele imprez popularnych i mniej popularnych, ale nie na każdej czujesz się na miejscu. Coś nie gra, organizatorzy czują się tak bardzo ważni, że zapominają o tym, że zorganizowali festiwal dla innych ludzi, a nie dla siebie.
Często bywa, że takie imprezy umierają śmiercią naturalną. Gasną. Podczas kiedy inne nabierają prędkości i splendoru, nie bez powodu. Zaczynają przyjeżdzać ludzie z różnych okolic. Czują się wyśmienicie, lekko, na miejscu, dziwnie docenieni przez organizatorów, którzy z wdzięcznością okazują sympatię każdemu z osobna (to bardzo mnie ujęło, spontaniczna radość). Cieszą się, że przyjechaliśmy, że jesteśmy uczestnikami, że z zaciekawieniem słuchamy, że jesteśmy zaangażowani. Skąd taka różnica pomiędzy imprezami, kiedy paradoksalnie to właśnie Ci organizatorzy mogliby zadzierać “przysłowiowego nosa”? Każdy z nich osiągnął przecież wiele. Mają na koncie chętnie czytane książki – w Polsce i za granicą, są osobami zapraszanymi do telewizji, z zaciekawieniem się o nich czyta i słucha, a mimo wszystko tyle w nich pokory i szacunku do drugiego człowieka. Właśnie to chciałam napisać o Miedziance. Zauważyłam, że organizatorzy byli zaskoczeni, że tak dużo osób przyjechało, a ja się w ogóle nie dziwiłam. Były bardzo znane nazwiska m.in. Mariusz Szczygieł, Filip Springer, Kamil Bałuk, Adam Bodnar, ale to nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że ten Festiwal jest od Ludzi dla Ludzi.
PS. Trochę prywaty. Jako jedyna dostałam 3 piątki od Mariusz Szczygła. 😛