Kolejny krok milowy w moim życiu. Postanowiłam postawić wszystko na jedna kartę i zostawić pracę na etacie. Tyle lat potrafiłam wytrzymać. Niestety w pewnym wieku świadomość zaczyna przeszkadzać. Za dużo się widzi, a do tego za dużo się pragnie. Normalności i spełnienia. A czasami dobrego słowa, o które coraz trudniej. Myślimy o awansach, przypodobaniu się i kasie.
Konsumpcja zje nas, połknie w całości. Budujemy domy większe i największe. Ograniczamy się kredytami i spłatami. W głowie stawiamy sobie bariery, których nie potrafimy przeskoczyć i od których nie potrafimy się uwolnić. Cierpimy przez to, ale mamy dwupiętrowy dom. Żyjemy z kredytem na plecach, po to, żeby przypodobać się sąsiadom. Tak, żeby nam zazdrościli. A kiedy zaczniemy żyć? Kiedy czas ucieka niemiłosiernie? Nie chcę żyć jak większość. Z imieniem outsidera mi do twarzy.
Prince nie żyje. Takie chwile dają mi do myślenia. Pewnie Wam też. Podtrzymajcie to. Pamiętajcie, że minimalizm jest lepszy od wszelkiego posiadania.