Pozór tu, pozór tam. Żyjemy w świecie ułudy i kłamstwa. Pozorne życie coraz bardziej męczy, doskwiera i niszczy nasze prawdziwe pragnienia, potrzeby i naszą codzienność. A gdybyśmy choć na chwile wyszli z naszych ról, które odgrywamy na potrzeby scenariusza, który sobie zaplanowaliśmy, albo który zaplanowali nam inni… Gdybyśmy zrzucili maski, to co by się działo? Kto kogo by zaatakował, kto komu szczerze wyznałby co o nim myśli?
Skąd w nas potrzeba przybierania póz różnych, póz zaprogramowanych przez „normy społeczne, normy etyczne”? Czy nie lepiej jest czasami usłyszeć prawdę, niż piękne kłamstwo? W zasadzie kto ustala granice?
Ułuda na ułudzie. Kiedy będziemy żyli prawdziwie? Podczas którego życia, tego tu, czy tego tam? A kiedy poczujemy, że mamy dość?
Wtedy zaczniemy żyć prawdziwie, nie będziemy zważać na to co inni powiedzą, czy coś pasuje czy nie, czy jest to zgodne z zasadami czy nie.
Czy czasami nie potrzebujemy zrzucić z siebie sztuczności, pozoranctwa i plastikowych zachowań? Czy męka w społeczeństwie, w określonej grupie, która nas osaczyła, a od której nie uwalniamy się bo nie wypada, nie stanowi o tym, że żyjemy nie swoim życiem, tylko życiem na potrzeby innych?
A gdybyśmy rzucili to wszystko i postanowili żyć „od nowa”, prawdziwie według wyznaczony przez siebie granic, norm, prawd itd… Właśnie wtedy poczulibyśmy prawdziwą wolność, o której często marzymy.
Gdybyśmy nagle zaczęli mówić prawdę, porzucili „etykę” narzuconą nam przez innych, czy nie byłoby łatwiej żyć. Przesortowalibyśmy ludzi, którzy działają na nas toksycznie, uwolnilibyśmy się od jadu, który nas zalewa, od cichego zabójcy naszych umysłów….
Ja to zrobiłam, i uwierzcie, jestem dzięki temu lżejsza….o kilka ton.
nameless-enemy.tumblr.com