Od kilku miesięcy ze znajomymi staramy się (to dobre słowo), rozkręcić własny biznes. Oj jaka to droga przez męki. Mało tego, że „papierologia” zabija pasję i chęć działania, to wiem już o czym ludzie pisali mówiąc, że to zżera cały zapał do tworzenia czegoś nowego.
I szczerze przyznam, dokładnie tak jest.
Chcesz zrobić coś ciekawego, coś co przyniesie tobie korzyść, ale też innym. Zapomnij. Jedna kłoda, druga kłoda, skok przez płotki, droga przez mękę, a na końcu marna marchewka. Często robaczywa i nadgryziona przez toczącego ją robaka. Tyle w spawie własnego interesu.
I tak spotykają się w “kółku różańcowym” osoby, które nie mogły na co dzień pogodzić się z „mądrościami” swoich przełożonych. Które swoją kreatywnością i entuzjazmem zaginały każdego w miejscu pracy po to, żeby później zostać wykopanym na przysłowiowy bruk.
A jedz sobie ziemię i tynk ze ścian. Co mnie obchodzą twoje problemy oraz to, że masz na utrzymaniu studentkę, i że jesteś jedynym żywicielem rodziny? Mój przesyt się liczy, a twoja sytuacja… a kogo to?
Outsaiderzy i inni nie mają miejsca w mojej firmie. Nie pasujesz do schematu, odstajesz od wojska, które wprowadziłem masz inny mundur niż moja policja.
Z czym ty do ludzi?
Spadaj.
Zamknij się w świecie przepełnionym wyobraźnią o dobrych ludziach, o dobrych intencjach.
Pamiętaj, że dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane. Mogłeś lizać mój tyłek, wybrałeś coś innego. To żyj sobie tak jak na to zasługujesz.
Ot i cała prawda o świecie zawodowym. Znacie to?