O kobiecie na krawędzi bez krawędzi

Mam dosyć przerysowanych, przesłodzonych historii w filmie, niby z życia wziętych…Te prawdziwe filmy natomiast, są często zbyt dramatyczne, wyciskają za dużo łez. Wypośrodkowując, zanurzyłam się w dziwny film Prywatne życie Pippy Lee, który pozytywnie mnie zaskoczył.

Z sarkazmem, z dużym dystansem reżyserka opowiedziała historię kobiety. Prawdziwą, bez przesadnych emocji, z dystansem, bez dozgonnej miłości, która jak pewnie wiecie, nie istnieje…I choć różne opinie czytałam, ja mam swoją.

Film zrobiła artystka o feministycznym temperamencie i szczególnej i nie przesadzonej, według mnie wrażliwości. W ciągu ostatnich piętnastu lat nakręciła zaledwie cztery filmy, co nie przeszkodziło jej w tym, by stać się istotną postacią na twórczej mapie Ameryki.

I choć film Prywatne życie Pippy Lee to dramat, to według mnie z dramatem ma on niewiele wspólnego…według mnie to realistyczny film, z nieprzesadnymi emocjami…w którym śmierć została przedstawiona, jako raczej proces wynikający ze starzenia się organizmu ludzkiego. Bo przecież śmierć jest częścią życia, choć tą najsmutniejszą…

To opowieść o ludziach, którzy będąc na rozstaju dróg, próbują odnaleźć swoją własną życiową ścieżkę. Główna bohaterka jest enigmą. Jest piękna i skromna, co w ludziach cenię. Jest tajemniczą żoną swojego męża. Jest jego tłem, które się tli…Po czym okazuje się, że najbardziej tlił się jej mąż. Dosłownie. Ale nie będę opowiadała filmu. Bo nie o to mi chodzi…

Krótko.

To film o kobiecie na krawędzi, który pokrzepia, a nie dołuje. I robi to w sposób inny…. Brak w filmie małostkowości i płaczliwych emocji. Jest natomiast siła i ciekawy klimat.

5144647.1144649.1Prywatne-zycie-Pippy-Lee2

filmweb.pl

Tagi:

Dodaj komentarz