Chyba mam w sobie barometr, ponieważ kiedy świeci słońce to nawet smutne wiadomości inaczej przyjmuję do siebie. Dziś każda negatywna informacja może być przysłowiowym gwoździem do trumny. Okres przejściowy między zimą, a wiosną daje się we znaki. Trzeba jednak w czymś szukać wytchnienia. Tylko w czym? Wiem, wiem czasami drobnostki potrafią poprawić kiepską aurę, ale kiedy zbyt dużo czujesz i widzisz, to nie tak łatwo oszukać rozum.
Musiałoby się zdarzyć coś bardzo spektakularnego. Do tej złej aury przychodzą myśli powiązane nierozerwalnie z Ukrainą i Rosją. Myśli, które nie potrafią nas opuścić, bo gdzieś w tyle głowy zadajemy sobie pytania, co dalej? Do którego miejsca dojdziemy, czy pozorny spokój, który nas otacza będzie trwał wiecznie? Pytania i odpowiedzi mnożą się w głowie. Pewnie nie jestem w takich rozmyślaniach sama. A do tego wszystkiego jestem w trakcie czytania Dostojewskiego, ten nie miał zbyt dobrego zdania o Polakach. Ta niechęć pojawia się do dziś dnia w społeczeństwie rosyjskim, choć jak wiadomo nie można generalizować…
Nie wiem czy mieliście okazję czytać Lawrence’a Durrell (Livia, albo pogrzebanie żywcem, Constance, albo praktyki samotności, Sebastian, albo wszechwładne namiętności, Kwinks, albo Opowieść rozpruwacza) i poczuć smak tamtych czasów. Czyli czasów tuż przed rozpoczęciem II Wojny Światowej , kiedy wszyscy żyli w przeświadczeniu, że spokój, który mieli na co dzień na południu Francji, będzie trwał wiecznie. Odczucie tamtych czasów drzemie we mnie, wydaje mi się, że teraz możemy czuć tak podobnie. A prowizoryczny spokój jest jak bańka na wodzie, czekać tylko, że zniknie. Oby analitycy, którzy przewidują,że Rosja tak bardzo podupadnie gospodarczo, że się podzieli i całkowicie zostanie osłabiona, nie mylili się. Nikomu się nie powinno życzyć źle, ale taka sytuacja może uratować nas wszystkich od tragedii jaka już nie raz spotkała ludzkość.
Lost in movement. by Moeys Photography
miniaturka: Photography: Brendan Zhang Assisted