Co mam Wam napisać, że za dużo narzekamy? Że za dużo użalamy się nad sobą z błahych powodów. A jak napiszę Wam, że świat jest piękny, a każdy dzień to nowe wyzwania, nowe nadzieje, a czasami trudności, które uczą i często pomagają dalej żyć. Bo już wiemy jak.
Czy dopiero po ciężkich przeżyciach wspominamy chwile, w których nic się działo, a to nic w takim momencie nabiera dużego znaczenia. Bo to NIC, które było nie przynosiło nam smutku, oprócz stagnacji. Ale takie podejście do NIC, czyli, że to jest stagnacja to nasz wybór. Można to NIC potraktować jako kolejne wyzwanie lub odpoczynek od COŚ. Mam nadzieję, że wiecie o co chodzi.
Chodzi o to, że może warto docenić każdy dzień, nie narzekać…bo to jest nie na miejscu wobec ludzi, którzy na przykład zmagają się z nowotworem. To nawet jest nie w porządku wobec nas, ponieważ zatruwamy siebie złym nastawieniem. Dziś przeczytałam o trzynastolatce, która przeszła cykl chemioterapii i transfuzji krwi, miała białaczkę oraz nerwiaka płodowego. Przez ostatnie 7 lat żyła cały czas z przeświadczeniem, że umrze, a mimo to potrafiła żyć. Dawała jeszcze siebie innym. Stworzyła wideobloga, na którym pokazywała przykład makijażu, jej kanał na YT śledziło 700 tyś osób. Co tydzień wrzucała kolejny filmik, w którym oprócz tajników makijażu, mówiła o swoim zdrowiu. Imponowała radością i pozytywna energią…czego często brakuje ludziom zdrowym.
W jednym z filmów wyjaśniła, dlaczego zdecydowała się na ich nagrywanie:
Kiedy nakładam makijaż, czuję, że mogę podkreślić rzeczy, które w sobie lubię. Czuję, że kiedy ktoś na mnie patrzy, widzi mój make-up, a nie łysą głowę. Chcę sprawić, aby młode dziewczyny, młodzież, dorośli, ktokolwiek poczuli się lepiej dzięki makijażowi. Nie lubię peruk… Kiedy mam jakąś na głowie, czuję, że nie jestem sobą.
Nie wszystkie filmy były radosne. Niektóre nagrywała ze szpitalnego łóżka i opowiadała o pogorszeniu stanu zdrowia. Rok temu dziewczynka została honorową twarzą CoverGirl, jednej z największych amerykańskich firm kosmetycznych. Nie załamywała się, nie rozkładała bezradnie rąk, tak jak często my robimy z powodu drobnych potknięć. Dziś dowiedziałam się, że zmarła….
Dlatego warto cieszyć się mimo wszystko, mimo tego, że często musimy w jednym pomieszczeniu siedzieć z kimś osiem godzin dziennie, mimo, że nie zawsze rozumie nas druga połówka, mimo, że nie chce nam się rano wstać do pracy, mimo, że pada deszcz itd…
Właśnie to jest to nasze NIC. Czym to wszystko jest wobec ciężkiej choroby lub śmierci bliskiej osoby?